Top.Mail.Ru
Касса  +7 (495) 629 37 39

„Nieczęsto się zdarza, że Polak wystawia sztuki w rosyjskim teatrze w Moskwie” – przyznał się w wywiadzie dla Sputnika Polska polski reżyser teatralny Grzegorz Jarzyna. Od wiosny tego roku Grzegorz Jarzyna dużo czasu spędza w rosyjskiej stolicy, ponieważ wraz z rosyjskimi aktorami przygotowuje do wystawienia sztukę Witolda Gombrowicza „Iwona, księżniczka Burgunda”. Premiera odbędzie się już 10 października na Scenie Głównej Teatru Nacji w Moskwie. To przedsięwzięcie udało się dzięki projektowi Teatru Nacji, w ramach którego nawiązuje się współpracę ze słynnymi reżyserami z całego świata. W tym projekcie brali już udział między innymi Robert Lepage, Thomas Ostermeier, Robert Wilson. Proces tworzenia spektaklu pod kierownictwem Grzegorza Jarzyny, oprócz Teatru Nacji, wspierają również TR Warszawa, Instytut Adama Mickiewicza, Instytut Polski w Moskwie, a dofinansowaniem zajął się Fundusz Michaiła Prochorowa. Specjalnie dla Sputnika Polska Grzegorz Jarzyna opowiedział o życiu w Moskwie, o tym, w jaki sposób polski reżyser może działać na rzecz zmniejszenia napięcia w stosunkach polsko-rosyjskich, oraz o korzyściach ze współpracy z rosyjskimi aktorami.

—Jak dostałeś zaproszenie do udziału w projekcie Teatru Nacji?

—Roman Dołżański, obecnie zastępca dyrektora artystycznego Teatru Nacji, przed 10 laty zaprosił moją sztukę „Psychosis” na festiwal do Moskwy. Potem namawiał mnie na realizację spektaklu tutaj. Nie byłem zdecydowany. Dopiero teraz, kiedy drastycznie wzrosło polityczne napięcie polsko – rosyjskie, a Europa narzuciła embargo na Rosję, poczułem, że to jest dobry moment, aby podjąć takie wyzwanie. Kultura jest prawdziwie wolną, apolityczną przestrzenią człowieka.

—Dlaczego wybór padł na wystawienie właśnie „Iwony” Gombrowicza?

—Nieczęsto się zdarza, że Polak wystawia sztuki w rosyjskim teatrze, w Moskwie, a że stosunki polsko-rosyjskie są od zarania dość napięte, pomyślałem sobie, że dobrze będzie zaprezentować tu polską klasykę. Moim ulubionym polskim dramatem jest „Iwona” Gombrowicza, i myślę, że ten poziom absurdu, dowcip i inteligencja tego tekstu – to jest dobra propozycja dla wyrobionej moskiewskiej widowni teatralnej. © ZDJĘCIE: VERA RODMAN Grzegorz Jarzyna w Teatrze Nacji podczas prób "Iwony, księżniczki Burgunda”.

—A jak Ci się pracuje w Nowej Przestrzeni Teatru Nacji (Nowa Przestrzeń to budynek otrzymany przez Teatr Nacji 5 lat temu i oficjalnie otwarty w marcu tego roku. Jest wykorzystywany jako sala prób oraz miejsce dla performance’ów, projektów społecznych, warsztatów artystycznych dla ludzi niepełnosprawnych — red.)?

—No wiesz, rzeczywiście próby zaczęły się, kiedy ten budynek był jeszcze na etapie prac wykończeniowych. Duży pozytyw pracy w tym miejscu jest taki, że jesteśmy oddzieleni trochę od całej machiny administracyjnej teatru. To bardzo pomaga odciąć się od bieżących spraw. To komfortowa sytuacja.

—Czy trudno było Ci znaleźć wspólny język z rosyjskimi aktorami?

—Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tą współpracą. Do tej pory najbliższy kontakt miałem z aktorami izraelskimi. Ale mentalność polska i rosyjska są sobie kulturowo tak bliskie, że czuję się podłączony emocjonalną pępowiną do aktorów z którymi pracuję. Są zdesperowani i całkowicie oddani sztuce. Pracując z nimi mam poczucie, że robimy coś bardzo ważnego, istotnego, coś co nie poddaje się obróbce czasu.

—Ostatnio dużo czasu spędzasz w samej Moskwie. Jak się czujesz w tym mieście?

—No wiesz, to jest proces takiego, powiedzmy, przyzwyczajania się do tego miasta. Cieszy mnie to, że w ciągu wakacji, przynajmniej w centrum, zaszły takie postępy, jeżeli chodzi o pejzaż miasta (chodzi o projekt „Moja ulica”, w ramach którego w centrum Moskwy powiększyła się przestrzeń spacerowa — red.). Jest to miłe i jakieś takie pozytywne wrażenie, że jest jakoś czyściej, milej, z lepszym gustem zrobione dookoła, tak że kibicuję tym zmianom. Cieszy mnie w tym mieście zawsze, a wręcz fascynuje, ta ogromna ilość teatrów i filharmonii, scen baletowych. Szczególnie wieczorami, w weekendy, jak te tłumy wylewają się na ulice – tłumy ludzi, którzy chłoną kulturę. Podobnie jak na Broadwayu, tylko ta widownia nie jest nastawiona tylko na rozrywkę i konsumpcję. Z drugiej strony trochę przeraża mnie taka duża kontrola służb bezpieczeństwa, duża obecność policji na ulicach, ochroniarzy – to mnie przeraża. Czuję się przygnieciony wszechobecnością systemu władzy i kontroli. Takie są moje podwójne uczucia związane z tym miastem.

—Brałeś na warsztat „Idiotę” Dostojewskiego. Czy to było w jakiś sposób związane z zainteresowaniem Rosją, rosyjską kulturą?

—Dostojewski jest bardzo mocno związany z mentalnością polską, właściwie w liceum wszyscy zaczynaliśmy samodzielne czytanie właśnie od Dostojewskiego. Dla mnie, na początku mojej drogi twórczej, to był naturalny wybór.

—Czy już masz jakieś dalsze plany odnośnie pracy w Moskwie, może współpraca z jakimiś innymi teatrami czy jej kontynuacja z Teatrem Nacji?

—Nie, nie rozmawiamy na ten temat. Dostałem propozycję współpracy od dwóch innych moskiewskich teatrów, ale nie myślę teraz o tym. Dla mnie ważnym jest, żeby dojść do premiery i poczuć, jak moja wrażliwość, artystyczna deklaracja konfrontuje się z ludźmi na widowni, czy będzie miała jakikolwiek wpływ na zmianę rzeczywistości tutaj?